W polskich dyskusjach o projektowaniu często powraca wątek tożsamości. Można w nich wyczuć pragnienie „polskiego dizajnu”, który byłby pojęciem i zjawiskiem tak wyrazistym jak dizajn skandynawski czy japoński. Czy to w ogóle ma sens?
Nadal nierozstrzygnięta jest kwestia, co miałoby być owym wyróżnikiem: niektórzy szukają charakterystycznego rysu estetycznego, inni powołują się na fakt zaprojektowania i/lub wyprodukowania w Polsce. Zdarzają się głosy, że naszym dziedzictwem jest jedno z doświadczeń PRLu: Wielki Deficyt, który pociągał za sobą konieczność robienia czegoś z niczego i zbierania wszystkich „przydasiek”, bo nigdy nie wiadomo, kiedy i do czego mogą się jeszcze przydać. Zgodnie z tą linią, polskich projektantów miałaby wyróżniać umiejętność kombinowania, tworzenia od podstaw, nawet przy ograniczonych zasobach.
Ale czy nie jest tak, że wyobraźnia i konstruktorska zaradność to cechy, które wyróżniają projektantów na tle nie-projektantów (a nie jedynie polskie na tle reszty świata)? Zanim rozstrzygniemy, czy(m) polski dizajn jest, lepiej zastanowić się nad inną kwestią. Skoro mówimy o przedmiotach, które swój początek biorą ze świata wyobraźni, a ten jest wolny od administracyjnych podziałów i granic, to czy geolokalizacje typu „polskie wzornictwo” mają w ogóle sens? Może lepiej szukać wyznaczników regionalnej tożsamości zupełnie gdzie indziej?
Pewien trop podsuwa wystawa „Roundabout Baltic” kuratorowana przez Agnieszkę Jacobson-Cielecką.
Projekt międzynarodowy, a jednocześnie nie mający nic wspólnego z kategorią „narodu”. Twórców z Danii, Estonii, Finlandii, Litwy, Łotwy, Niemiec, Polski i Szwecji łączy linia brzegowa Morza Bałtyckiego. Bałtyk wraz z nadmorskim środowiskiem jest tutaj źródłem wszystkiego: skojarzeń, doświadczeń, materiałów i zestawień kolorystycznych. – Projekt powstał z osobistych pobudek. Podróżując, zauważyłam że są miejsca, których nie muszę się uczyć, bo są zrozumiałe, mimo że nigdy wcześniej tam nie byłam – opowiada Agnieszka Jacobson-Cielecka. – Z czasem zrozumiałam, że te ulotne wrażenia pojawiają się w miejscach związanych z morzem. Zaczęłam szukać wzoru.
Tekst kuratorski wyjaśnia dalej: „w pejzażu powtarzają się te same konstrukcje stawiane przez człowieka, bo tylko one są w stanie przetrwać zmienną pogodę i porywisty wiatr. Nad morzem rosną te same rośliny, które walcząc o przeżycie podobnie deformują się. Podobne są miękko otoczone kamienie, pofalowane powierzchnie, drewno poszarzałe na niepowtarzalny odcień szarości. Bliskość morza wiąże się z określonymi zawodami. Nawet mitologie, gusła i zabobony mieliśmy zbliżone, bo podobne bodźce oddziaływały na wyobraźnię naszych przodków.”
Roundabout Baltic nie jest wypowiedzią na temat kondycji wzornictwa w krajach nadbałtyckich. Nie jest naukową analizą, niczego nie dowodzi. Skupia się za to na analogiach w myśleniu twórców regionu nadbałtyckiego i wynikających z nich podobieństwach formalnych i wizualnych. Dlatego aranżacja wystawy nie podkreśla kraju pochodzenia projektantów. Zamiast tego odwzorowuje następujące po sobie strefy pejzażu: od lasu, łąki i pola przez wydmy aż po styk wody i nieba.
Piękna, wizualna narracja podpowiada, że najwięcej wyróżników dla lokalnej tożsamości znajdziemy nie w sformalizowanej przynależności do danego terytorium, a w środowisku naturalnym – jego klimacie, dostępnych zasobach i tradycyjnych w danym regionie metodach rzemieślniczych. Dużą rolę w tej opowieści odgrywają materiały. Nie tylko nadały kształt eksponatom, ale też za ich pośrednictwem pierwotny porządek rzeczy stawiają przed tym administracyjnym.
Naturalnym odruchem człowieka jest (było?) tworzyć z tego, co ma pod ręką. Budować i rozwijać kulturę materialną. Poznawać właściwości materiału, uczyć się technik obróbki, wytwarzać form użytecznych w określonych warunkach życia. Rachityczne patyki, kłody drewna nadpalone ogniem z zakazanego pod wydmami paleniska, magiczne, oszlifowane na mat szkiełka oddawane przez morze w trakcie przypływu, trawy do wyplatania, nici-sieci… Niby oczywiste, niepozorne, ale dzięki Jacobson – Cieleckiej wywołują w głowie podejrzenie, że może pytając o swoją tożsamość, nie zawsze szukamy tam, gdzie czeka najwięcej tropów.
*
Wystawa była prezentowana w Szwecji, teraz można obejrzeć ją w Estonian Museum of Applied Arts and Design w Tallinie (do 28 grudnia), a w przyszłym roku odwiedzi między innymi Gdynię (a także kilka innych europejskich miast). Bieżące informacje na FB wystawy.
Projektanci uczestniczący w wystawie: Alicja Patanowska_PL, Anki Gneib_SE, Anna Bera_PL, Anne Lorenz_DE, Annike Laigo EE, Audrone Drungilaite_LT, Chmara Rosinke_PL/AT, Chudy and Grase_LT/DE, Com-pa-ny_FI, Derelict Furniture_EE, Fredrik Paulssen_SE, Grynasz Studio_PL, Hanna Krueger_DE, Jenny Ekdahl_SE, Johanna Tammsalau_EE, Jonas Edvard_DK, Justyna Popławska_PL/DK, Karin Carlander_DK, Kosmos Project_PL, Lisa Hilland_SE, Lith Lith Lundin_SE, Lucas Dahlen_SE, Maija Puoskari_FI, Malafor_PL, Mara Skujeniece_LV, Mare Klepman_EE, Maria Kristofersson_SE, Marija Puipaitė_LT, Meike Harde_DE, Mikko Laakkonen_FI, Milena Krais_DE, Modus Design_PL, Monica Foster_SE, Olga Bielawska_PL/DE, Pia Wustenberg_FI/DE, Petra Lilja_SE, Raili Keiv_EE, Rikke Frost_DK, Sampling_LV, Sebastian Jansson_FI, Silvia Knueppel_DE, Silvija Juozelskytė_LT, Studio Fem_DK, Toivo Raidmets_EE, Variant Studio_LV, 1+1+1 Nordic Mash-Up_SE/FI/IS.
Organizatorem wystawy jest Muzeum Regionalne w Stalowej Woli, dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.